15 paź 2010

mrt

Robię teraz zdjęcia o jesieni. Bardzo mnie to cieszy.
Słucham sobie Kings Of Convenience, więc bardziej melancholijnie być nie może. Ale nie smutno.
Nie ma mnie w Łodzi, a w Łodzi są teraz wszyscy.
Widziałam taki film wczoraj. W kinie Muranów. Do kina Muranów chodzą bardzo ładni i dobrze ubrani ludzie. Może dlatego, że jest ono trochę vintage. Wszyscy lubią vintage. "wyśnione miłości" jest o  vintage meblach, ciuchach i chyba by chciał być o vintage uczuciach, ale wydaje mi się, że nie jest. Nie wiem czy połączenie zagadnień homoseksualno-związkowo-emocjonalnych (?!) z fascynacją wyciągniętymi kolorowymi swetrami jest dobre. Jest ładna  muzyka i piękna wersja kultowej piosenki Bang Bang jako motyw przewodni. Nosiłam wyciągnięte, dziwne swetry już 3 lata temu, ale wtedy raczej się ze mnie śmiano i ktoś powiedział nawet że "wyglądam jak swoja stara ciocia". Zabawne. Miło się patrzy na ten film, są świetne ujęcia, dobry montaż, wstawki w zwolnionym tempie, duża waga przywiązywana jest do detali scenografii i urody głównych bohaterów. Ale jeśli ma być to kolejny manifest pokolenia, w sumie mojego pokolenia, to nigdy wcześniej nie widziałam tak stronniczego manifestu (stronniczy- tendencyjny, mało obiektywny). Wychodząc z kina byłam trochę zaczarowana, bo faktycznie film jest czarujący. Więc nie oceniam czy jest dobry czy zły, żeby nie być stronniczym złośliwcem. Dalej noszę takie swetry.
A zdjęcia są z lata (dziergana sukienka Sylwii Rochali)